Kiedy myślisz Skoda – podświadomie widzisz tańszego Volkswagena? Czemu tak wiele osób ma uprzedzenie do tej marki i stawia ją w cieniu większego brata? Odstawmy na bok wizerunek z lat 80. kiedy swoim poziomem nie przewyższała konstrukcji FSO czy Łady i sprawdźmy jaka jest naprawdę.
Test Superba po liftingu miał dla nas szczególne znaczenie. Jako, że nie mieliśmy wcześniej styczności z marką, chcieliśmy również wyrobić własne zdanie na jej temat.
Podstawowe informacje: 2 litrowy silnik benzynowy TSI o mocy 200km, generujący 280 niutonometrów, najwyższa wersja wyposażenia Laurin&Klement i tydzień na sprawdzenie każdego szczegółu.
Zacznę od zachowania na drodze. Przyspieszenie pozwala na sprawne poruszanie się po mieście i nie tylko, lecz skrzynia biegów pomimo bycia dwusprzęgłową, pozostawia trochę niesmaku. Jadąc autostradą z prędkością 140km/h uporczywy staje się dźwięk silnika. Problemem nie jest wyciszenie przedziału pasażerskiego, czy nadmiernie głośna jednostka. Przeszkodą w miłej jeździe jest brak 7. przełożenia – na szóstym, ostatnim biegu, wskazówka obrotomierza przy tej prędkości jest już daleko za trójką.
Układ kierowniczy, jak na niemieckie auto przystało jest odpowiednio sztywny, bezpośredni i daje uczucie komfortu oraz bezpieczeństwa wszystkim generałom, posłom i samorządowcom Rzeczpospolitej Polskiej. Układ hamulcowy po prostu jest, nie są to tarcze ceramiczne rodem z Porsche, choć tego w Superbie się nie spodziewaliśmy.
Skoda zdecydowanie nie daje frajdy z jazdy – to uczucie wywarła na nas Toyota GT86, czy Audi RS6. Odczucia płynące z poruszania się tym autem nazwałbym błogością. Siadając na fotelu w białej koszuli i pantoflach odprężamy się, wrzucamy bieg i powoli, z gracją przemykamy spowitymi nocą ulicami Warszawy, czując się niewidocznym dla przechodniów.
Wygląd ujmę określeniem – odpowiednio zaskakujący. Sylwetka pasuje do charakteru samochodu, nie szokując, lecz ciesząc oko swoimi przetłoczeniami, eleganckimi felgami, oraz wstawkami sugerującymi wyższość tej wersji, nad podstawową za 79 tysięcy. Przód nawiązuje do stylistyki pozostałych modeli, starając się zwiększyć dynamizm tej limuzyny, podobnie jak tył z ostro zarysowaną linią świateł.
Wnętrze nie sprawia tak dobrego wrażenia jak pozostała część auta. Owszem, poziom wyposażenia jest wyższy niż byśmy oczekiwali, lecz jakość wykończenia bezapelacyjnie wymaga dopieszczenia. Autem znacznie przyjemniej podróżuje się z tyłu – ilość miejsca powinna zawstydzić rywali z klasy wyższej, gdyż to właśnie w Skodzie, nie w BMW czy Mercedesie, założymy nogę na nogę bez kopania fotela z przodu. Choć w testowym aucie z przebiegiem ponad 20 tysięcy km. podłokietnik z tyłu poskrzypywał na wybojach, (fani Mercedesa, nie czytajcie tego zdania) auto z gwiazdą na masce musi uznać wyższość czeskiej limuzyny w kwestii spasowania materiałów.
Patrząc na auto z pozycji Pana Prezesa, szukającego auta służbowego, ciężko jest znaleźć rozsądniejszy wybór. Różnice cenowe między Superbem, a autami konkurencyjnymi tzn. BMW serii 5, Mercedesem klasy E, czy Lexusem GS sięgają nawet 80 tysiecy złotych, czyli ponad 2/3 wartości testowanego samochodu. Pod względem wyposażenia Czesi depczą rywalom po piętach. Auto jest wyposażone m.in. w adaptacyjne reflektory Bi-ksenonowe, wszelkie systemy bezpieczeństwa, ogrzewane i wentylowane siedzenia (ogrzewane również z tyłu), rolety przeciwsłoneczne, niezły system audio, a także asystenta parkowania, który faktycznie działa i nie wymaga większej ingerencji od kierującego niż dodawanie gazu i naciskanie hamulca. Funkcjonalność zwiększa system TWINDOOR, czyli możliwość otwierania bagażnika jak w sedanie, bądź razem z szybą tylną, jak w prawdziwym liftbacku. Za 140 tys dostajemy, w pelni wyposażona, niesamowicie przestronna i dynamiczna limuzynę. Dlaczego więc tyle osób wybiera auta droższe, choć oferujące niewiele więcej niż flagowa Skoda? Chyba kwestia „prestiżu” i bycia „premium” wciąż przeważa szalę rozsądku.
Nie chcę nikomu wmawiać, że Superb to najlepszy samochód na świecie. Auto jest po prostu hiperpoprawne – bez wodotrysków i zbędnych bajerów, lecz schludne i z klasą. Czasami decydując się na zakup auta, warto sprawdzić auta teoretycznie niekonkurencyjne, niż zagłębiać się w marketingową papkę sprzedającą plastik w złotych ramach.
Wiktor & Majki